sobota, 18 maja 2013

Obliviate


Dla 'ja ja', wykończysz mnie kiedyś, ale umrę szczęśliwa XD


Pocałowała go delikatnie. Wiedziała, że kiedyś w końcu będą musieli o tym porozmawiać. Ten temat był nieunikniony. Trzeba  było uleczyć chłopaków z tych okropnych wspomnień. Do tej pory jak ognia unikała tej rozmowy. Nienawidziła zaklęcia zapomnienia. Nigdy nie odnalazła rodziców. Nigdy już się do nich nie odezwała. To po prostu sprawiało jej ból, myślenie o nich, o tym durnym zaklęciu, o tym wszystkim. Ale tylko ona mogła zmodyfikować pamięć Rona i Harry'ego, tak, aby o niej zapomnieli, aby mogła wyjechać. Z tym, którego kochała. Nie było innego wyjścia.
Usiadła na ciemnozielonym dywanie, przed jego kominkiem. Wpatrzyła się w ogień, a kiedy duże dłonie dotknęły jej ramion, wzdrygnęła się i skuliła w sobie. Severus złożył delikatny pocałunek na jej policzku. Usiadł za nią i objął ją silnymi ramionami. Może i nie był doskonały, może i ją obrażał, może denerwował, może często się kłócili, ale ją kochał i tylko jego ramiona były dla niej oparciem. 
-Przecież to tylko ja.- szepnął.
Długo czekali aż w końcu Ron z Harrym przestaną z tym walczyć, wreszcie się z tym pogodzą. I się nie doczekali. Wciąż próbowali jakoś im przeszkodzić, a oni, jak na złość, po każdej kłótni, po każdym rozdzieleniu czuli się jeszcze bardziej ze sobą związani. Może to było głupie. Uczennica zakochana w Nietoperzu z Lochów, może to było bezsensowne. Ale czy życie jest sensowne? Czy jest sprawiedliwe? Skoro McGonagall miała prawo być z Dumbeldore'm, równie dobrze, ona mogła być ze Snapem. Życie to pokonywanie barier i przeszkód, nieustanne dążenie do celu. Być może ona już znalazła swój cel, znalazła miłość. 
-Jesteś gotowa?- zapytał cicho.
Mimo, że mówił swoim łagodnym, jedwabistym głosem, który zawsze ją uspokajał, wyczuwała w jego tonie nutkę złości. Wiedziała, że on najlepiej zostawiłby ich tu z myślą, że nie byli prawdziwymi przyjaciółmi.
-Ja mogę...- zaczął.
-Nie. Nie jestem słaba. Poradzę sobie.- powiedziała stanowczo. Jej ręce zacisnęły się mocno na jego przedramionach. 
-Wiem, że masz z tym zaklęciem złe wspomnienia.
-Severusie, ty nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to bardzo boli, gdy przypominam sobie, że już nie mam rodziców, że sama skazałam siebie na taki los.- po jej policzku potoczyła się jedna łza i wsiąknęła w plątaninę jej włosów.
Naprawdę to przeżywała. Z reguły była uczuciowa, odważna, dzielnie stawiająca czoła przeciwnościom, ale trochę za bardzo wrażliwa. Z niepokojem patrzyła na wszystko. Ostatnio po prostu nie mogła spojrzeć w oczy Harry'emu i Ronowi. Ale i tak postawiłaby na swoim. Już postanowiła. Wyjadą gdzieś daleko, razem, nie zostawią po sobie złych wspomnień. Przynajmniej nie zostawią chłopakom. Ci zbyt zażarcie walczyli o Hermionę. Od czasu numeru z eliksirem miłosnym, który Ron wlał jej do herbaty nawet bała się walczyć o to, żeby w końcu zaakceptowali jej związek. 
-Mylisz się. Może nie rozumiem, jak to jest stracić rodziców, ale tylko, dlatego, że ja nigdy ich nie miałem.- powiedział z goryczą w głosie.-Moi...
-Wiem jaki był twój ojciec, wiem, że się nad tobą znęcał, wiem, że twoja matka żyła w cieniu człowieka, który niszczył was oboje.- przerwała mu.
Raz zdarzyło mu się opowiedzieć jej o swojej przeszłości. 
-Ty nawet nie wiesz jak to jest patrzeć na swojego własnego ojca i myśleć, jak bardzo byłoby lepiej, gdyby umarł.- kontynuował.-Ciebie zawsze kochali, miałaś normalną rodzinę. Ja za to nigdy jej nie miałem. 
Odwróciła się do niego i swoimi ufnymi oczami zajrzała w jego oczy. Drżącą lekko ręką pogłaskał ją po policzku.
-Ale masz rację.- odezwał się nagle.-Znacznie gorzej jest poznać miłość i ją stracić, niż w ogóle jej nie mieć.
Pokręciła głową. Mocno zaciskał szczęki. Zwykle był twardym mężczyzną, jako wieloletni sługa zarówno Voldemorta jak i Dumbeldore'a nauczył się, iż płacz jest oznaką słabości. Tylko, że teraz łzy same, tak natarczywie napływały mu do czarnych oczu. Miał ochotę zapłakać głośno i łkając, wtulić głowę w jej loki. 
-Ciii...- szepnęła uspokajająco, przytulając się do niego.
Objęła jego twarz obiema dłońmi. Tak bardzo było jej go żal. Może ona dużo przeszła, ale przy jego problemach była to pestka. Złożyła słodki pocałunek na jego garbatym nosie.
-Teraz masz mnie i nie musisz się o nic martwić.
Uśmiechnął się.
-To chyba ja powinienem to powiedzieć.
-Nie, ty powinieneś tylko zrobić tak...
Zbliżyła do jego twarzy swoją twarz i pozwoliła by pocałował ją mocno, marszcząc brwi w ten charakterystyczny sposób, dając jej całego siebie. 
-Moja mała, przeklęta Gryfonka...- szepnął i odetchnął z ulgą, znajdując ukojenie wszystkich smutków w jej brązowych oczach.
-Mój duży, wredny Ślizgon?- zaśmiała się krótko.
Uśmiechnął się chytrze i znowu ją pocałował. I było wiadomo, że ze wszystkim sobie poradzą. Miłość to potęga. Pokona nawet dwójkę upartych Gryfonów.

_____________________________________________
Wiem, że krótkie, ale mam nadzieję, że jako takie wyszło xD

4 komentarze:

  1. ;__;
    Miało być romantycznie a Ty mi tu angstem walisz.
    Ale było dobrze, bardzo dobrze. Zakończenie fajne.
    I podobało mi się te wspomnienia o ich rodzinach. A Harry i Ron? Pff avadą ich!
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładnie, szkoda tylko, że tak krótko i że nie ma tej modyfikacji pamięci Pottera i Weasley'a.
    Miona22

    OdpowiedzUsuń