Nowi Huncwoci
Wiosna
była piękna tego roku. Uczniowie Hogwartu korzystali ze wspaniałej pogody,
słońca, które muskało koniuszki koron drzew w Zakazanym Lesie, wiatru, który
niósł za sobą zapach pierwszych kwiatów z ogrodu Hagrida i niekiedy kojącego
cienia, który jak peleryna podróżna osłaniał przed żarem, lejącym się z
czystego jak misa myślodsiewni Dumbeldore’a nieba.
Na
placu zebrała się grupka uczniów, czarnowłosa dziewczyna, na oko, wyglądająca
na szesnaście lat jak wszyscy pozostali, ciemnowłosy chłopak o błyszczących
zielonych oczach i kolejny o czuprynie tak jasnej, że prawie białej. Zamknięci
byli w kręgu uczniów, którzy ich otaczali.
-Myślisz,
że jesteś lepszy, bo twój ojciec jest sławny?- wrzasnął ten o jasnych włosach,
tak, aby każdy na placu go usłyszał.
Cała
trójka wyciągnęła różdżki i wycelowała w siebie nawzajem. Stali tak w
milczeniu, póki dzieciaki zebrane wokół nich nie zaczęły buczeć i zawodzić.
-Nie,
myślę, że jestem lepszy, bo mój ojciec pokonał Voldemorta!- odkrzyknął chłopak
o czarnych, rozczochranych włosach.-A ty jesteś po prostu zazdrosny, Malfoy!
Scorpius
Malfoy wyprostował się na całą swoją długość i obdarzył rówieśnika pogardliwym
spojrzeniem. Podszedł do niego kilka kroków. Dziewczyna stała z boku i
przyglądała się scenie z wyciągniętą smukłą, czarną różdżką.
-Ja
zazdrosny? O ciebie Potter, mam być zazdrosny?- Scorpius zaśmiał się szyderczo.
-No,
nie wiem co się tam dzieje w tej twojej rozczochranej głowie.- mruknął Albus
Severus Potter.
-Nie
bardziej rozczochrana niż twoja!
Złapali
się i zaczęli szarpać. Amortencja Snape, stojąca z boku machnęła od niechcenie
różdżką, a chłopców odrzuciło, każdego w przeciwną stronę. Uśmiechnęła się
złośliwie, a w jej czarnych oczach pojawił się błysk.
-Snape,
co ty wyrabiasz?!- wrzasnął Malfoy i stanął na nogi.-Nie wtrącaj się. Sam muszę
to załatwić, w końcu obraził mojego ojca!
-A
ty obraziłeś mojego!
Przez
chwilę rzucali w siebie zaklęciami, co robiło się niebezpieczne. Większość nie
trafiała w nich samych, a gdzieś w ścianę zamku. Kilka cegieł wyleciało z owych
ścian, a Amortencja znowu ich rozdzieliła z zażenowaniem schowała twarz w
dłoniach. Nagle chłopaki jeszcze zażarciej się ze sobą starli, zaklęcia mijały
uroki, a uroki klątwy.
Nagle
na plac wpadła grupa nauczycieli, Albus Dumbeldore, Minerwa McGonagall i
Hermiona Granger. Dopadli do uczniów i rozdzielili ich na dobre. Potter, Snape
i Malfoy stanęli w rządku jak mieli w zwyczaju robić, kiedy się ich
przesłuchiwano.
-Amortencja,
co wy znowu wyrabiacie?!- krzyknęła z wyrzutem Hermiona.-Wiesz, co ojciec zrobi
jak się dowie?!
-Odpuści
mi.- prychnęła z pogardą.
Hermiona
zacisnęła ze złości pięści.
-Dlaczego
musisz być taka jak on?- zapytała po chwili.
Amortencja
wzruszyła ramionami, Albus Severus i Scorpius rozmawiali z dyrektorem, który
jak zawsze miał dobrotliwą minę, a spod jego okularów-połówek wyzierały wesołe
oczy. Minerwa mierzyła podopiecznych wzrokiem.
-Albusie,
Scorpiusie, o co znowu poszło?- próbował dociec dyrektor.
-Obrażał
mojego ojca.- Albus łypnął spode łba na Malfoy’a.
-A
on mojego.- Scorpius odwzajemnił zabójcze spojrzenie.
-A
ty?- zwrócił się staruszek do Amortencji.-Co ty miałaś do tej kłótni.
-Pilnowałam,
żeby się nie pozabijali.- oznajmiła spokojnie.-Ale nie chciałam się wtrącać, to
ich sprawa.
Nauczyciele
wymienili między sobą kilka zdań i spojrzeli na wychowanków krytycznie. W końcu
cała trójka odeszła do zamku. Hermiona ubolewała nad genami córki, Albus i
Minerwa rozprawiali o karze jaką trzeba będzie wymierzyć młodym. Przecież
dopiero co zakończyli dwutygodniowy szlaban…
Kiedy
byli dostatecznie daleko Amortencja odwróciła się do chłopaków i z każdym
przybiła piątkę. Razem parsknęli śmiechem, a Albus przyjacielsko poklepał
Scorpiusa po plecach. Scorpius za to przytulił czule Amortencję.
Po
chwili pojawił się Snape, jego wysoka czarna postać wydawała się bardzo
wyraźnie odcinać od wiosennego tła okolic Hogwartu. Uśmiechnął się szeroko do
córki. Rzucił też jako takie spojrzenie na Albusa i Scorpiusa.
-Mówiłam,
że zjawią się w mniej niż piętnaście minut.- mruknęła Amortencja i wyciągnęła
otwartą ręką.-Pięć galeonów, poproszę.
-Pomyliłaś
się o minutę.- burknął Severus.
Dziewczyna
wyciągnęła z kieszeni szaty z naszytym godłem Slytherinu, Domu Węża mały
zegarek. Nie różniłby się niczym od innych, gdyby nie to, że na jego tarczy
wygrawerowane były słowa: Wygrany zakład.
Wydawało się niemożliwe, by słowa wyryte były tak głęboko w cienkim szkle,
a jednak widniały wyraźnie na urządzeniu.
-Nawet
nie próbuj, bo wiesz, że jestem tak samo wredna i zapobiegliwa jak ty, tato.-
uśmiechnęła się złośliwie.
-Wpędzisz
mnie do grobu.
-Wiem.
Przyjęła
pieniądze, a potem odwróciła się do chłopaków. Skinęła głową, a oni na przemian
chodzili i krzyczeli: „Wygrany zakład! Złota Leprokonusów nie przyjmujemy!”
Wyciągnęła różdżkę i od niechcenia mruknęła: Avis. Z końca jej różdżki wyleciało kilka małych kolorowych
ptaszków, które zawirowały wokół jej głowy, a potem zniknęły.
-To,
co? Wyrwiemy się do Hogsmeade? Może małe piwo kremowe?- zwróciła się do
chłopaków, a oni pokiwali ochoczo głowami.
Ruszyli
ramię w ramię prosto do Zakazanego Lasu, gdzie zostawili pelerynę-niewidkę i
mapę Huncwotów. Teraz to oni byli Huncwotami, nowym pokoleniem.
Słońce
przyświeciło mocniej, a śpiew ptaków jakby się nasilił. Trójka przyjaciół
oddaliła się w atmosferze dobrego humoru, śmiechów i gwaru. Ach, uwielbiali denerwować udawanymi
kłótniami grono nauczycielskie i jeszcze dostawać za to pieniądze.
Wkrótce
troje Ślizgonów zniknęło za drzewami.
Ojojoj Amortencja,Severus nie ładnie 3:) heheh Dobre,dobre. Heheszki,bardzo fajne ~sadystka ;)
OdpowiedzUsuńDzięki ; 33
UsuńZnowu ja! Chyba cię wymęczę moimi komentarzami :D
OdpowiedzUsuńTen mi się bardzo podobał, miał w sobie humor, i w ogóle, nie mam nic do zarzucenia :D
Nie bój się, nie wymęczysz. <3
UsuńO co chodzi z tą amortęcją bo chyba ja tylko nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńAmortencja to córka Snape'a i Hermiony.
Usuń