poniedziałek, 6 maja 2013

Nowe pokolenie


Nowi Huncwoci



Wiosna była piękna tego roku. Uczniowie Hogwartu korzystali ze wspaniałej pogody, słońca, które muskało koniuszki koron drzew w Zakazanym Lesie, wiatru, który niósł za sobą zapach pierwszych kwiatów z ogrodu Hagrida i niekiedy kojącego cienia, który jak peleryna podróżna osłaniał przed żarem, lejącym się z czystego jak misa myślodsiewni Dumbeldore’a nieba.
Na placu zebrała się grupka uczniów, czarnowłosa dziewczyna, na oko, wyglądająca na szesnaście lat jak wszyscy pozostali, ciemnowłosy chłopak o błyszczących zielonych oczach i kolejny o czuprynie tak jasnej, że prawie białej. Zamknięci byli w kręgu uczniów, którzy ich otaczali.
-Myślisz, że jesteś lepszy, bo twój ojciec jest sławny?- wrzasnął ten o jasnych włosach, tak, aby każdy na placu go usłyszał.
Cała trójka wyciągnęła różdżki i wycelowała w siebie nawzajem. Stali tak w milczeniu, póki dzieciaki zebrane wokół nich nie zaczęły buczeć i zawodzić.
-Nie, myślę, że jestem lepszy, bo mój ojciec pokonał Voldemorta!- odkrzyknął chłopak o czarnych, rozczochranych włosach.-A ty jesteś po prostu zazdrosny, Malfoy!
Scorpius Malfoy wyprostował się na całą swoją długość i obdarzył rówieśnika pogardliwym spojrzeniem. Podszedł do niego kilka kroków. Dziewczyna stała z boku i przyglądała się scenie z wyciągniętą smukłą, czarną różdżką.
-Ja zazdrosny? O ciebie Potter, mam być zazdrosny?- Scorpius zaśmiał się szyderczo.
-No, nie wiem co się tam dzieje w tej twojej rozczochranej głowie.- mruknął Albus Severus Potter.
-Nie bardziej rozczochrana niż twoja!
Złapali się i zaczęli szarpać. Amortencja Snape, stojąca z boku machnęła od niechcenie różdżką, a chłopców odrzuciło, każdego w przeciwną stronę. Uśmiechnęła się złośliwie, a w jej czarnych oczach pojawił się błysk.
-Snape, co ty wyrabiasz?!- wrzasnął Malfoy i stanął na nogi.-Nie wtrącaj się. Sam muszę to załatwić, w końcu obraził mojego ojca!
-A ty obraziłeś mojego!
Przez chwilę rzucali w siebie zaklęciami, co robiło się niebezpieczne. Większość nie trafiała w nich samych, a gdzieś w ścianę zamku. Kilka cegieł wyleciało z owych ścian, a Amortencja znowu ich rozdzieliła z zażenowaniem schowała twarz w dłoniach. Nagle chłopaki jeszcze zażarciej się ze sobą starli, zaklęcia mijały uroki, a uroki klątwy.
Nagle na plac wpadła grupa nauczycieli, Albus Dumbeldore, Minerwa McGonagall i Hermiona Granger. Dopadli do uczniów i rozdzielili ich na dobre. Potter, Snape i Malfoy stanęli w rządku jak mieli w zwyczaju robić, kiedy się ich przesłuchiwano.
-Amortencja, co wy znowu wyrabiacie?!- krzyknęła z wyrzutem Hermiona.-Wiesz, co ojciec zrobi jak się dowie?!
-Odpuści mi.- prychnęła z pogardą.
Hermiona zacisnęła ze złości pięści.
-Dlaczego musisz być taka jak on?- zapytała po chwili.
Amortencja wzruszyła ramionami, Albus Severus i Scorpius rozmawiali z dyrektorem, który jak zawsze miał dobrotliwą minę, a spod jego okularów-połówek wyzierały wesołe oczy. Minerwa mierzyła podopiecznych wzrokiem.
-Albusie, Scorpiusie, o co znowu poszło?- próbował dociec dyrektor.
-Obrażał mojego ojca.- Albus łypnął spode łba na Malfoy’a.
-A on mojego.- Scorpius odwzajemnił zabójcze spojrzenie.
-A ty?- zwrócił się staruszek do Amortencji.-Co ty miałaś do tej kłótni.
-Pilnowałam, żeby się nie pozabijali.- oznajmiła spokojnie.-Ale nie chciałam się wtrącać, to ich sprawa.
Nauczyciele wymienili między sobą kilka zdań i spojrzeli na wychowanków krytycznie. W końcu cała trójka odeszła do zamku. Hermiona ubolewała nad genami córki, Albus i Minerwa rozprawiali o karze jaką trzeba będzie wymierzyć młodym. Przecież dopiero co zakończyli dwutygodniowy szlaban…
Kiedy byli dostatecznie daleko Amortencja odwróciła się do chłopaków i z każdym przybiła piątkę. Razem parsknęli śmiechem, a Albus przyjacielsko poklepał Scorpiusa po plecach. Scorpius za to przytulił czule Amortencję.
Po chwili pojawił się Snape, jego wysoka czarna postać wydawała się bardzo wyraźnie odcinać od wiosennego tła okolic Hogwartu. Uśmiechnął się szeroko do córki. Rzucił też jako takie spojrzenie na Albusa i Scorpiusa.
-Mówiłam, że zjawią się w mniej niż piętnaście minut.- mruknęła Amortencja i wyciągnęła otwartą ręką.-Pięć galeonów, poproszę.
-Pomyliłaś się o minutę.- burknął Severus.
Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni szaty z naszytym godłem Slytherinu, Domu Węża mały zegarek. Nie różniłby się niczym od innych, gdyby nie to, że na jego tarczy wygrawerowane były słowa: Wygrany zakład. Wydawało się niemożliwe, by słowa wyryte były tak głęboko w cienkim szkle, a jednak widniały wyraźnie na urządzeniu.
-Nawet nie próbuj, bo wiesz, że jestem tak samo wredna i zapobiegliwa jak ty, tato.- uśmiechnęła się złośliwie.
-Wpędzisz mnie do grobu.
-Wiem.
Przyjęła pieniądze, a potem odwróciła się do chłopaków. Skinęła głową, a oni na przemian chodzili i krzyczeli: „Wygrany zakład! Złota Leprokonusów nie przyjmujemy!” Wyciągnęła różdżkę i od niechcenia mruknęła: Avis. Z końca jej różdżki wyleciało kilka małych kolorowych ptaszków, które zawirowały wokół jej głowy, a potem zniknęły.
-To, co? Wyrwiemy się do Hogsmeade? Może małe piwo kremowe?- zwróciła się do chłopaków, a oni pokiwali ochoczo głowami.
Ruszyli ramię w ramię prosto do Zakazanego Lasu, gdzie zostawili pelerynę-niewidkę i mapę Huncwotów. Teraz to oni byli Huncwotami, nowym pokoleniem.
Słońce przyświeciło mocniej, a śpiew ptaków jakby się nasilił. Trójka przyjaciół oddaliła się w atmosferze dobrego humoru, śmiechów i gwaru.  Ach, uwielbiali denerwować udawanymi kłótniami grono nauczycielskie i jeszcze dostawać za to pieniądze.
Wkrótce troje Ślizgonów zniknęło za drzewami.  

6 komentarzy:

  1. Ojojoj Amortencja,Severus nie ładnie 3:) heheh Dobre,dobre. Heheszki,bardzo fajne ~sadystka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu ja! Chyba cię wymęczę moimi komentarzami :D
    Ten mi się bardzo podobał, miał w sobie humor, i w ogóle, nie mam nic do zarzucenia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O co chodzi z tą amortęcją bo chyba ja tylko nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń