niedziela, 30 czerwca 2013

Tik, tak, Granger

Dla 'ja ja'. Nie mam pojęcia czy wyszło tak romantycznie jak chciałaś, ale taki miałam zamiar XD


 Tik-tak, Granger, tik-tak.
Naprawdę się spieszyła, żeby zdążyć na ten przeklęty szlaban w przeklętych lochach. Miała nadzieję, że chociaż tam ucieknie od problemów. Tyle ich miała! Voldemort dawno został pokonany, źli Śmierciożercy do ostatniego wybici, a ona borykała się z większymi kłopotami niż podczas wojny. Ron, najwyraźniej ubzdurał sobie, że teraz stali się nierozłączni. Czy on tego nie widział? Nie widział, że ich związek był w stanie rozkładu? Już tego nie czuła, nie czuła tego, co na początku. Widać było, że on też nie, ale najwyraźniej jemu to nie przeszkadzało. Byleby miał się z kim obściskiwać i kim chwalić. Jak to często określała: żerował na najniższych instynktach. Och, ostatnimi czasy już po prostu zaczął ją drażnić, denerwować. Zapukała do drzwi od gabinetu Snape'a. 
Tik-tak, Granger, tik-tak.
Podeszła do szafki i zaczęła ściągać z półek słoik po słoiku. Westchnęła. Dlaczego to wszystko tak się potoczyło? Coraz częściej dostawała szlabany, przez rozmyślanie o Ronie nie mogła spać i myśleć na lekcjach. Wszystko przychodziło jej z trudem. Zerknęła na Mistrza Eliksirów. Świetnie. Ona musiała odpracowywać ten szlaban i czyścić te szafki, a on czytał sobie książkę. Książki. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że profesor musi tak samo jak ona kochać książki. A może nawet jeszcze bardziej. Chyba zauważył, że na niego patrzyła, bo spojrzał na nią. Czarne oczy przeszyły ją na wylot. Potem przeniósł wzrok na duży zegar na ścianie.
-Tik, tak, Granger.- szepnął i wrócił do czytania.-Nie będę tu z tobą siedział do rana.
Jego szept brzmiał dziwnie we wszechogarniającej ciszy. Wycierając kurz z półki wróciła do swoich rozmyślań. Tak naprawdę zmarnowała ten rok, który powinna poświęcić nauce, nie Ronowi. To był najważniejszy rok w Hogwarcie, jej ostatni rok, ostatnie wybory, ostatnie niedociągnięcia, ale na pewno nie pogorszenie sobie zachowania, stracenie zaufania nauczycieli... I to wszystko przez to, że Ron zapragnął ją pocałować na korytarzu akurat, kiedy szedł Snape. 
Tik-tak, Granger.
Spojrzała na nauczyciela. Swoją drogą, nie wyglądał najgorzej. Zmienił się w jej oczach. Po wojnie, kiedy okazało się jak bardzo się dla nich wszystkich poświęcał nabrał w jej oczach dostojności, szacunku. A i ona się zmieniła. Teraz już nie była tą nieśmiałą dziewczynką. Była pewną siebie kobietą. 
Tik-tak, tik-tak...
Nagle przyszła jej do głowy szalona myśl. Jak taki Nietoperz może całować? Przypomniały jej się pocałunki Rona. Na początku podobała jej się ta zachłanność i nieporadność, uważała to za urocze, ale potem stał się po prostu chciwy, a całował zupełnie niezdarnie i zaczynało jej się to nie podobać. Przypominało jej to jego związek z Lavender, który polegał tylko na tym, że od czasu do czasu przylegali do siebie i całowali się dobre kilkanaście minut. W tym nie było prawdziwych uczuć. Przysiadła na stole, który stał przed szafką, którą sprzątała i przyglądała się przez chwilę Snape'owi. A jak on całował? Była na tyle zdesperowana, że mogłaby sprawdzić...
-Granger, nie będę czekał aż łaskawie weźmiesz się do roboty. Jeżeli nie skończysz dzisiaj sprzątać, skończysz jutro.
Tik-tak... Tik-Tak...
I nagle ogarnęła ją fala takiego smutku, że łza spłynęła jej po policzku. Miała tego dość. Nikt jej nie zauważał, Ron widział w niej tylko maskotkę do całowania, Snape tylko uczennicę. Nie łkała. Tylko ta jedna łza kapnęła na podłogę. Więcej ich nie było. Zrozumiała jedno. Skoro nikt nie chciał jej zauważać, musiała sama o to zadbać. 
Tik-tak, tik-tak, tik-tak...
Tykanie zegara na ścianie pomagało jej, dodawało otuchy. Miała dość pomiatania nią, miała dość Rona, miała dość Snape'a. Mimo to, musiała na kimś poćwiczyć. Koniec z tym wszystkim. Koniec. Koniec. Odwróciła się i podeszła do biurka Snape'a. Profesor zdziwiony wstał i odłożył na blat biurka książkę, którą czytał. Uniósł kpiąco prawą brew.
-Co się takiego stało?- spytał złośliwie.
Tik-tak...
Tak jakby nagle tykanie zegara zmieniło jej nastrój i znowu poczuła się niechciana, nieatrakcyjna, smutna. Pod presją czarnych oczu profesora przyjęła niewinny wyraz twarzy, a po delikatnej skórze jej policzka znowu spłynęła łza.
-Dlaczego nie możesz mnie pocieszyć?- spytała płaczliwie.
Na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie zapewne większe niż gdyby ponownie zobaczył Czarnego Pana. Patrzyła na niego para wielkich ufnych oczu. Nie poruszył się. Miała tego dość.
-Nie pamiętam, żebyśmy przeszli na "ty".- burknął.
-Och, proszę cię. Zwykle starasz się szanować kobiety. Dlaczego mnie nie przytulisz?- dotknęła lekko jego dłoni.
Tik-tak, tik-tak, Granger.
Najpierw spojrzał na nią tak jakby miał ochotę ją zabić, spalić, a jej szczątki schować w przepastnym płaszczu Hagrida tak, żeby nikt nigdy jej nie znalazł. Potem jednak jednym, odrobinę nieporadnym ruchem przyciągnął ją do siebie. Zamknęła oczy i z lekkim uśmiechem wtuliła głowę w jego czarną szatę. Pachniał mocno, ale nie drażniąco, wodą kolońską i jakimś słodkim eliksirem. Podobało jej się to. Nie miała pojęcia dlaczego, ale pomyślała, że tak właśnie powinien pachnieć prawdziwy mężczyzna.
Odsunął ją od siebie i ujął jej twarz w obie duże dłonie. Zbliżył swoje usta do jej ust.
-Przytul.- zaprzeczyła szybko.-Nie całuj, nie chcę się całować.*
Skinął głową i przytulił swój policzek do jej policzka, nadal jednak pozostając blisko jej ust.
Tik-tak, tik- tak, tik-tak...
Stali tak długo. Zdała sobie sprawę z tego, że w jego ramionach czuje się tak jak nigdy nie czuła się, gdy przytulała Rona. Ron nigdy też nie przystał na jej prośby. Jeżeli mówiła mu, że nie chce się całować, on uznawał to za zgrywanie niedostępnej i był jeszcze bardziej nachalny. 
Nagle otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że nadal przytula się do Snape'a. Spojrzała w jego czarne oczy.
-Nadal chcesz mnie pocałować?- zapytała cicho.
-Zawsze chcę cię całować.**
Złączyła jego usta ze swoimi i stwierdziła, że smakuje zupełnie inaczej niż Ron. Chwyciła się kurczowo jego szyi, bez tego by upadła. Całował tak wprawnie! Całował zachłannie, ale jej się nie narzucał, a jego długie palce, sunące po jej plecach nie wywoływały u niej nic poza uwielbieniem. Zupełnie inaczej niż z Ronem. A ja go chciałam tylko... tylko... mmmmm... wy-wypróbować... 
Tik-tak, tik-tak. Ich pocałunkom towarzyszyło tykanie zegara.
Zamknij się, durny zegarze teraz już nie będzie biadolił, że musi siedzieć ze mną do rana...


*Chciałabym wymyślić tak genialną kwestię, ale nie :D Cytat z filmu: "Słodycz zemsty"
**Cytat z "Dr.House'a", uwielbiam go!

2 komentarze:

  1. Podobało mi się ale nie było tak bardzo romantycznie jak chciałam ale było dobrze.
    Co do dr. House'a to też go uwielbiam i tą scenę co mówi "Zawsze chce Cię całować" po prostu kocham. :D
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń