czwartek, 13 czerwca 2013

Jedna róża od właściwej osoby, warta więcej niż cały bukiet od niewłaściwej

Dla Sadystki <3 Kiedy kolejna impreza w lochach?


Hermiona wyglądała na zmartwioną. Harry widział to dobrze i doskonale wiedział, dlaczego tak się zachowuje. Była po prostu zmęczona tym wszystkim. Cały dzień pracowała, a wieczorem kiedy nareszcie myślała o odpoczynku on i Snape nachodzili ją i wciąż pytali, co postanowiła. Od dawna nie dostali odpowiedzi. Nadal czekali na moment, gdy będzie mieć wystarczająco dużo czasu, by to przemyśleć i jakoś zorganizować. 
Hermiona była uczennicą Hogwartu na ostatnim roku. Przewyższała inteligencją niejednego dorosłego czarodzieja, była błyskotliwa i ciekawska, co czasem przysparzało jej kłopotów.  Zwykle nie zauważano jej urody, a przecież Hermiona Granger wcale nie była szpetna. Nie była też przeciętnej urody. To właśnie lubili w niej obaj, rumianą twarz i burzę nieposkromionych brązowych loków, czekoladowe oczy i bijącą od nich ufność. Nie dbała o swoją urodę jak inne dziewczyny, rozpaczliwie, próbując ułożyć fryzurę za wszelką cenę czy dokładnie pomalować cieniem oko. Nie obchodził ją makijaż. Po co miała spędzać czas przed lustrem, kiedy mogła go poświęcić bibliotece? Miała zdanie na każdy temat i zwykle była wesoła. Nie, to złe określenie. Ona nie była zwyczajnie wesoła, ona promieniowała radością i przekazywała ją innym, a jej śmiech był jak milion małych dzwoneczków, cieszących każde dziecko. 
Może i zarówno Snape jak i on zachowywali się jak dzieci. Hermiona była zmęczona, pracowała, starała się mieć jak najlepsze oceny, latała tam i z powrotem po zamku, goniła do biblioteki, na dodatkowe lekcje, zajęcia, wszystko byle tylko uciec od nich. A oni jak głupi chodzili za nią krok w krok i czekali aż coś powie. 
Harry nie spodziewał się czegoś takiego po Snape'ie, nawet nie wiedział, że czuje coś do Hermiony. Sposób w jaki na nią patrzył, kiedy nie wiedział, że ktoś go obserwował, spojrzenia jakie jej posyłał, ukradkowe półuśmiechy... Nie miał pojęcia, że Snape może być taki. I nie wierzył mu. Może kochał jego matkę, ale to nic nie znaczy. Snape mógł się zmienić, służąc przez te wszystkie dwa lata dwóm panom, tak odmiennym od siebie. Nie wierzył mu i nie spuszczał go z oka. 
Miał o tym wszystkim swoje zdanie. Snape po prostu chciał się pobawić, chciał mieć zabawkę na zawołanie, która nie będzie protestować i która dopóki jej nie rzuci, nie będzie zdawała sobie sprawy, że jej nie kocha. 
Darzył go nienawiścią, nie cierpiał go i za każdym razem, kiedy widział, że Hermiona uśmiechała się do niego przepraszająco, dając mu tym samym do zrozumienia, że nie może udzielić mu odpowiedzi na ich obu nurtujące pytanie. Darzył go jeszcze większą nienawiścią,k gdy ten ze spokojem kręcił nieznacznie głową, głaskał ją po policzku uspokajająco i odchodził. Z promienną radością patrzyła jak jego szaty powiewały za nim. 
Harry musiał to przyznać. Snape był całkiem dobry, jeśli o nią chodziło. Wystarczyło jedno jego skinienie, a ona wodziła za nim wzrokiem jak zahipnotyzowana. 
A pytanie, które ich tak dręczyło, brzmiało: "Którego z nas wybierasz, Hermiono?"
Zbywała ich byle czym i nadal nie mogła się zdecydować. Widać to było po niej. 
Czekali długo. Podjęła jakąś decyzję w ostatni dzień w roku szkolnym. Przynajmniej tak się im obu zdawało. Harry szedł za Snape'm ciężkim krokiem do jej dormitorium. Żaden z nich nie wiedział, co tak naprawdę zdecydowała Hermiona i każdy się tego bał. 
Harry zerkał ukradkiem na Snape'a i widział, że przez sztuczny spokój Mistrza Eliksirów przebija się niepokój. Uśmiechnął się ukradkowo i obaj dotarli pod wejście do prywatnego dormitorium Hermiony. Kobieta czekała na nich z zagadkowym uśmiechem, co bardzo się Harry'emu nie podobało. Jeśli wybierze tego... a on ją rzuci, to z przyjemnością się nim zajmie. 
Hermiona usiadła w czerwonym fotelu. Stali przed nią, jakby czekając na wyrok, a jej wyraźnie sprawiało to satysfakcję. Harry spojrzał na Snape'a. Mimo tak dziwnej sytuacji w jego profilu zachowała się duma i wyniosłość. 
-To takie głupie.- wykrztusiła Hermiona i przez chwilę śmiała się sama z siebie. 
Patrzyli na nią zdziwieni. 
-Słuchajcie, zbywałam was prawie cały rok i to jest mocno niesprawiedliwe z mojej strony. Nadal nie mogę uwierzyć, że dwóch tak wspaniałych facetów czeka na wyłącznie moją decyzję. Nie mogę wybrać. 
Harry zamarł. 
-Nie mogę wybrać i dlatego wymyśliłam coś, co pomoże mi to zrobić. 
Snape przeszył ją uważnym spojrzeniem. Zarumieniła się lekko, a Harry skrzywił się z obrzydzeniem. Przecież ona dosłownie rozpływała się w odpowiedzi na każdy jego gest! Już dawno pogodził się z tym, że Hermiona czuła miętę do profesora, choć kompletnie tego nie rozumiał. Nie spodziewał się jednak, że będzie miała problem z wyborem między nim, a tym pożal się Boże, czarodziejem...
Hermiona westchnęła nagle, patrząc na nich obu. 
Znowu zaśmiała się, zakłopotana.
-Proszę, pokażcie mi, jak wam zależy.- powiedziała.-Daje wam na to dwa dni.
-Zostajesz w szkole?- zdziwił się Snape.
Skinęła z uroczym uśmiechem głową.
-Dumbeldore da mi posadę nauczycielki, mogę zostać tu jeszcze kilka dni. 
Nic nie zrobił. Wyszedł spokojnie. Harry poszedł w jego kroki zastanawiając się, co takiego Snape może wymyślić. Rozdzielili się przy wejściu do lochów. Harry pierwszy raz od dawna zajrzał do biblioteki, gdzie nie było już bibliotekarki, usiadł przy jakimś stoliku i zamyślił się. Co takiego może jej dać? Siedział tak długo, rozmyślając. Wspominał w między czasie loki Hermiony, słodko pachnące loki i usta. Nie potrafił się skupić. 
Nazajutrz zobaczył Snape'a idącego korytarzem. Cóż takiego ten stary Nietoperz mógł wykombinować? Harry chodził za nim cały dzień, w efekcie czego, sam niczego nie wymyślił. Wieczorem poleciał do Madame Rosmerty po radę, McGonagall nie wyglądała na kobietę, która poradziłaby mu jak "wziąć sobie" Hermionę.
Rosmerta załamała ręce i westchnęła ciężko, po czym poradziła mu kupić wielki bukiet róż. Była wstrząśnięta, skoro tak mu zależało, dlaczego nie zastanowił się nad tym głębiej?
Zrobił, jak mu poradziła i wrócił szybko do zamku. Podążył do dormitorium Hermiony. Wpuściła go i uśmiechnęła się. Odpowiedział skrzywieniem. Snape nie było jeszcze. Harry pomyślał, że może dał sobie spokój i ten bukiet róż wystarczy. Wręczył go Hermionie z zakłopotaną miną i odsunął się. Nie dała po sobie poznać, że to ją rozczarowało. 
Trochę czekali na Snape'a, który w końcu się pojawił. Nie zmienił nic w swoim wyglądzie, nadal miał długie, lekko przetłuszczone włosy, czarne jak heban, bladą, niezdrową cerę i garbaty nos. Hermiona wpatrzyła się w jego czarne oczy. Trzymał w ręku książkę i jedną czarną różę. Podszedł do kobiety spokojnie i wręczył jej pewnie różę.
-Hermiono.- zaczął poważnie.-To faktycznie bardzo głupie.- uśmiechnęła się promiennie.-Nie powinnaś traktować siebie jako nagrodę dla jednego z nas i my też nie powinniśmy cię tak traktować. 
Spojrzała mu prosto w oczy i skinęła głową.
-Mogę tylko powiedzieć, że jestem niczym i wiele razy powtarzałem ci, żebyś wybrała Pottera, to lepsza partia. Mogę tylko zapewnić, że będę jak pułkownik Brandon. A ty możesz być dla mnie jak Marianne... Ja ponury i zraniony, a ty pełna miłości, piękna...
Harry nie wiedział o co chodzi. Co za pułkownik Brandon?
Snape wręczył jej książkę, która nawet nie była nowa. Pachniała starością, na pewno należała do niego. Harry z nadzieją pomyślał, że od takiego czegoś to nawet jego róże są lepsze. 
Hermiona jednak rozpromieniła się i stanęła na palcach by pocałować profesora. Przyciągnął ją do siebie z cichym mruczeniem i trwali tak chwilę. Kiedy oderwali się od siebie, a Snape postawił ją z powrotem na podłodze (w międzyczasie jej nogi jakoś tak same oderwały się od podłoża) spojrzała na niego ze smutkiem.
-Przepraszam, Harry, to nie twoja wina. Już dawno zdecydowałam. Chciałam się tylko upewnić.
Skinął ponuro głową i wyszedł. Wpadł na Ginny. 
-Co ty tu robisz?
-Czekam na ciebie. Wybrała jego, prawda?
-Tak.
Przytuliła się do niego, a on stwierdził, że jej włosy pachniały nawet bardziej słodko niż włosy Hermiony. Przechodziła obok nich McGonagall. Zatrzymała się i uśmiechnęła. 
-Tamci już pogodzeni?- wskazała na drzwi od dormitorium Hermiony.
Pokiwał głową.
McGonagall rzuciła jakieś zaklęcie na drzwi i uśmiechnęła się ponownie.
-Lepiej im nie przeszkadzać. 

3 komentarze:

  1. Jak.Można.Nie.Wiedzieć.Kim.Jest.Pułkownik.Brandon. Potter to hipokryta.Kolejny raz już dziękuję za dedykację <3 Zniweczyłaś wszystkie moje plany związane z pisaniem :c W porównaniu z Tobą piszę fatalnie ;] Cóż pięknie.W niedziele przylecę do Ciebie na Nimbusie i idziemy do lochów ;3 ~Sadystka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wiem jak można nie wiedzieć, kto to Pułkownik Brandon. -.-
      Jak to fatalnie ? Jaja se robisz ? W porównaniu ze mną każdy pisze lepiej. Nie oceniaj siebie, patrząc na mnie. Masz pisać. I będę Cię zasypywać komentarzami xD
      Tak ! Przyjedź ! <3

      Usuń
    2. Nie wiesz jak piszę (i się nie dowiesz :p chyba nie będę pisać ) I jeszcze raz powiesz,że ktoś pisze lepiej od Ciebie to poznasz gniew sadystki -.-''
      ~Sadystka

      Usuń