wtorek, 9 lipca 2013

W sekrecie

Zamówienie dla Sadystki. Masz, Ty sępie xD <3 


Ron i Harry bardzo martwili się o Hermionę. To już nie była ta sama nieśmiała dziewczyna, kuląca się przed nauczycielami, zadręczająca się każdą oceną. Nigdy nie była tchórzliwa, ale zdanie nauczycieli, zdanie Minerwy McGonagall, Snape’a, Dumbeldore’a miało dla niej ogromne znaczenie. Zawsze z szacunkiem odnosiła się do opiekunów. A teraz? Niesamowicie się zmieniła.
Stała się bardziej pewna siebie, starała się ograniczyć okazywanie jakichkolwiek uczuć. Mieli wrażenie, że to w pewnym sensie zmieniło jej wygląd. Nadal puszyste, poskręcane w loki włosy wydały się im mniej rażące, współgrające z jej urodą. Komponowały się z jej rumianą twarzą i wielkimi oczyma, pełnymi ufności. Małe, malinowe usta dodawały jej uroku, kształty miała zaokrąglone lekko i wydawała się promieniować. Jednym słowem: wypiękniała. Przynajmniej według nich.
Jej zachowanie na lekcjach i poza nimi uległo takiej zmianie, że byli przekonani, iż ktoś podmienił tę dobrą, dygoczącą przed profesorem Snapem Hermionę na kogoś innego. Profesor Snape jak zawsze im powtarzała, był dla niej wzorem przynajmniej pod względem inteligencji. Uważnie przyglądała się mu, kiedy na lekcji poprawiał ich, kiedy wyzywał od największych idiotów i sam poprawiał eliksiry. Imponował jej chłodnym rozsądkiem. Na lekcjach u niego słuchała go z uwagą i zawsze jego przytyki przyjmowała ze spokojem. Była bowiem pewna, jak twierdziła, że kto jak kto, ale on to się na eliksirach zna i tylko słuchanie go pomoże jej w zdobyciu dobrych ocen.
Jednak ostatnio jej zachowanie, w szczególności właśnie na eliksirach uległo takiej zmianie, że Harry i Ron prawie jej nie poznawali.
Snape spojrzał na nią surowo.
-Panno Granger, czy pani w ogóle uważa?
Popatrzyła na niego z jawnym znudzeniem malującym się na twarzy.
-Nie.
-Co znaczy: nie?- powoli tracił cierpliwość.
-Znaczy to co znaczy. Znam tę lekcję na pamięć, z książki.
Snape uniósł kpiąco brew.
-Czyli uważa pani, że teoria wystarczy? Palić praktykę, w końcu to eliksiry, po co to komu. Tak?- zironizował.-Poza tym, próbuje się pani ze mną kłócić?- zapytał z groźnym błyskiem w czarnych oczach.
Wzruszyła lekceważąco ramionami.
-Niezdecydowanie to poważna wada.- rzekł ponuro, uważnie ją przy tym, obserwując.
-Sugeruje pan coś?
-Sugeruje, że zdecydowanie nie potrafi pani prowadzić kłótni.
-To, że tego nie potrafię, nie znaczy, że może mnie pan obrażać. Z tego co wiem, posada Mistrza Eliksirów nie daje takich przywilejów. Równie dobrze mogę zasugerować, że jest pan wredny i złośliwy, ale jestem dobrze wychowana.
Snape prychnął wściekle.
-To pana jedyna riposta?
-Mam jeszcze jedną, Granger.- powiedział niskim głosem.-Szlaban u mnie dziś wieczorem, o ósmej.
Spuściła wzrok jak gdyby nigdy nic i przekartkowała książkę do eliksirów.
-Dotarło?
-Tak, tak.- mruknęła z roztargnieniem.
Harry i Ron mieli wrażenie jakby zostali w ową kłótnię wciągnięci przez przypadek w samym jej środku. O co im w ogóle chodziło? Snape coraz częściej dawał jej szlabany. Hermiona Granger kłócąca się z Severusem Snapem?! I do tego nic nie robiąca sobie ze szlabanu?!
To było tak dziwne, tak nienaturalne, że postanowili to sprawdzić. Wraz z pierwszą kłótnią, jaką Hermiona przeprowadziła z nauczycielem, harmonia tego świata zachwiała się.
Wieczorem wzięli pelerynę-niewidkę i postanowili zaczekać w pokoju wspólnym. Ron zdążył strasznie uróść i musiał się garbić, żeby peleryna zakryła go całego. Było im strasznie niewygodnie. Nie odzywali się do siebie ani słowem. Pokój wspólny wkrótce zaczął się wyludniać, co było dziwne, bo zwykle o tej porze kipiał życiem.
W końcu Hermiona zeszła na dół, uprzednio upewniając się czy w pokoju pozostało dużo osób. Miała na sobie mugolskie ubranie i byli pewni, że Snape ją za taki strój zabije. Czarne, wąskie spodnie podkreślały jej nogi, a turkusowa koszula jakoś dziwnie pasowała do niej. Ron skrzywił się. Hermiona niedawno temu dała mu kosza, twierdziła, że tylko się nią bawił. Z daleka wyczuwali delikatny zapach jej perfum.
Rzucili się za nią i w ostatniej chwili zdążyli wyskoczyć za nią na korytarz.
Hermiona nie wyglądała na zmartwioną, jakoś szczególnie przygnębioną szlabanem, wręcz przeciwnie. Ujmujący uśmiech rozjaśniał jej twarz, szła raźnym i pewnym krokiem.
Gdy na podłodze zobaczyła kota z czarnymi obwódkami wokół oczu, skinęła z uśmiechem głową i przystanęła. Uklęknęła przy zwierzęciu i zajrzała w jego oczy. Kot poruszył się niespokojnie, a po chwili zmienił w Minerwę McGonagall.
-Dobry wieczór, Minerwo.- powiedziała cicho Hermiona.
Harry ze zdziwieniem zerknął na Rona. Od kiedy Hermiona i opiekunka Gryfonów były na „ty”?
Nauczycielka odwzajemniła uśmiech.
-Idziesz do Severusa?
-Nic nie poradzę na to, iż ostatnio tak często daje mi szlabany.
McGonagall pokręciła ze śmiechem głową i poklepała ją po ramieniu.
-Tylko wiesz, jak on znowu nie stawi się rano na pierwszej godzinie eliksirów to będzie trochę twoja wina.
-Trzeba mu kupić jakiś budzik. Jeszcze nie widziałam faceta, który nie budzi się nawet, gdy okładasz go poduszką.
McGonagall zachichotała i z gracją zmieniła się w kotkę. Hermiona ruszyła dalej, a chłopcy zastanawiali się, co mogła oznaczać ta dziwna wymiana zdań? Nawet nie chcieli głębiej o tym myśleć.
Znaleźli się w lochach. Hermiona wyraźnie czuła się tu dobrze, odetchnęła z ulgą i podążyła pogrążonym w półmroku korytarzem. Nie zawracając sobie głowy pukaniem otworzyła mosiężne drzwi od komnat Snape’a. Snape siedział przy biurku i pisał coś, nawet nie zwrócił na nią uwagi. Podeszła do niego i cmoknęła go w policzek. Mężczyzna z roztargnieniem zapisał jeszcze kilka słów na pergaminie i odłożył pióro. Spojrzał na Gryfonkę.
-Panna Granger.
-Już niedługo nie panna.- uśmiechnęła się kokieteryjnie.
Ron wytrzeszczył na nią oczy. Harry otworzył usta ze zdumienia. Snape… On, on, mało, że jej nie zabił, to jeszcze dał się jej w policzek pocałować! Obaj przełknęli ślinę, spodziewając się najgorszego.
-O ile z tobą wytrzymam.- rzekł Snape.
Wstał i przeszedł przez pokój, wlokąc ją za sobą. Trzymał ją za rękę. Usiadł w fotelu przed kominkiem, a ją posadził na drugim takim samym. Spojrzał jej w oczy.
-Kłócisz się ze mną na każdej lekcji, a to mnie denerwuje.
Zaśmiała się melodyjnie.
-Nawet nie wiesz jakie to zabawne, patrzeć na twoją minę i wiedzieć, że na szlabanie i tak nie zrobisz mi nic złego.
-Mogę odjąć punkty Gryfonom.
-Jakoś do tej pory tego nie zrobiłeś.
-Więc dobrze, że mi przypomniałaś.
-Sev!
Zmierzył ją uważnym spojrzeniem, a potem najzwyczajniej w świecie się uśmiechnął. A jego uśmiech wydawał się czarującym tylko dlatego, że tak rzadko się go widywało. Potem nagle posmutniał. Przekręciła głowę jak ciekawski kot.
-Co się znów stało?- zapytała z troską, delikatnie dotykając jego policzka. Wzdrygnął się.
-Nic.
-Nie kręć, Severusie, dobrze wiem, że coś cię gryzie.
Westchnął przeciągle.
-Martwię się, że, że po prostu mnie zostawisz. Przecież…
-Znów zaczynasz z tymi młodszymi i w ogóle?- przerwała mu.-Zrozum, to ty mi się podobasz, to ty mnie pociągasz, wiem, że nie lubisz tych słów, ale, zrozum, to ciebie kocham.- powiedziała łagodnie.
Nachyliła się do niego i pocałowała go czule. W kącikach jego ust pojawił się ledwie dostrzegalny cień gorzkiego uśmiechu.
-Zawsze?- spytał.
-Zawsze, Sev.
Usiadła mu okrakiem na kolanach. Przełknął głośno ślinę i odchrząknął znacząco. Uśmiechnęła się chytrze i złożyła ciepły pocałunek na skórze jego szyi. Położył jej swoje duże dłonie na ramionach i spojrzał jej prosto w oczy.
-Jeżeli pani się nie uspokoi, panno Granger, będzie pani skazana na przedłużenie szlabanu.
-Och, nie pierwszy raz, profesorze.- podjęła grę.
-To co, myślisz o jakichś dwóch dniach w lochach, dokładniej w moich komnatach, a jeszcze dokładniej, gdzieś w okolicy sypialni?
-To byłoby straszne.- rzekła z udawanym strachem.-Szczególnie, że Minerwa powiedziała, że osobiście przyjdzie cię obudzić, jeżeli znowu nie stawisz się rano w klasie.
-Przeklęta Gryfonka.- prychnął.
-Wiesz, ty jesteś naprawdę ciężkim przypadkiem, jeżeli chodzi o wstawanie rano. Co ty robiłeś przez tyle lat, żeby wstać na czas?- zaśmiała się.
-Nic.
-Czyli?
-Czyli musiałem wysłuchiwać krzyków naszej drogiej, rozchwianej emocjonalnie Minnie.- uśmiechnął się.
Hermiona przez chwilę milczała. Potem specjalnie poruszyła się niespokojnie na jego kolanach. Zacisnął szczękę.
-Hermiono.- warknął.
-Ta perspektywa tego dwudniowego szlabanu nie wydaje mi się taka zła.
Skinął głową i spokojnie wstał. Zaniósł ją do sąsiedniego pokoju, a ona śmiała się jak małe dziecko, które, bawiąc się, zobaczyło motyla, za którym pobiegło. Harry oniemiały stał, ale nagle poczuł, że coś ciągnie go do przodu. Ron pobiegł za Hermioną i Snapem, do jak się okazało, sypialni. Harry miał go ochotę zdzielić po głowie. Wiedział jednak, że tym samym zdradziłby ich obu, więc tylko posłał mu mordercze spojrzenie.
Sypialnia miała zielone ściany, w jej centralnym punkcie znajdowało się duże łóżko. Poza tym, stała tam komoda z ciemnego drewna i regał zapełniony książkami. Harry nie miał najmniejszej ochoty patrzeć na to, co w tej chwili robili Snape i Hermiona, wystarczyło mu już to, że Hermiona oświadczyła, iż Nietoperza kocha. Czuł, że nie powinien tu być. Zerknął w stronę łóżka.
Snape całował żywiołowo Hermionę, a jego palce zwinnie poruszały się, odpinając guziki jej koszuli. Nie pozostawała mu dłużna, nie przestając go całować zrzuciła z niego czarne szaty i białą koszulę, tak, że został półnagi. Ramiona i tors miał umięśnione, ale przez jego ciało przebiegało wiele blizn. Szramy, blizny i ślady po działaniach różdżki Czarnego Pana nie szpeciły go. Współgrały z jego bladą skórą. Był przeraźliwie chudy.
Po chwili oboje byli całkowicie nadzy. Hermiona miała piękne ciało i zarówno Harry jak i Ron uznali, że Snape nie zasługuje na dotykanie jej, na… ugh.
Snape zebrał w dłonie włosy Hermiony i ucałował jej czoło.
-Ufasz mi?- spytał szeptem.
-Ile razy mam ci to jeszcze powtórzyć?
-Tyle ile będzie trzeba.
Uśmiechnęła się niewinnie i przesunęła paznokciem po jego torsie. Potem z  niesamowitą zachłannością wpiła się w jego usta. Opadli na łóżko, a Snape chyba powziął zamiar wycałowania każdego centymetra jej ciała. Hermiona westchnęła z przyjemnością, gdy złożył pocałunek u dołu jej brzucha, a następnie na udzie. Przyciągnęła do siebie jego twarz i musnęła wargami jego usta. Z chytrym uśmieszkiem godnym samego Snape’a przesunęła ręką po jego klatce piersiowej i coraz niżej wzdłuż brzucha. Za nisko. Przeszył ją spojrzeniem, w jego oczach paliło się pożądanie, nie mógł powstrzymać dzikiego, kociego pomruku.
-O, nie, nie, nie, Hermiono.- szepnął słabym głosem.
Odwzajemnił złośliwy uśmieszek, a jego duża dłoń o smukłych palcach powoli, tworząc po drodze koła, które tylko sprawiały, że Hermiona się niecierpliwiła zsunęła się od jej piersi do pępka i niżej. Otworzyła usta w wyrazie niemej przyjemności, a kolejne westchnienie jakie jej się wyrwało było drżące i niespokojne. Snape pocałował ją ponownie, a intensywności i rozpaczliwego pragnienia bliskości, jakie towarzyszyło temu pocałunkowi nie da się opisać.    
Harry patrzył na to z obrzydzeniem, ale jednak patrzył. Było w tym coś, co kazało mu patrzeć. Coś było w nich. W ich szybkich oddechach, wypełniających atmosferę, coś było w tym cieple jakie wypełniło pokój i w unoszącym się i opadającym gwałtownie ciele Snape’a. Tak, spodziewał się tego. Snape dominował. Coś czego być może im zazdrościł. Miłość. Może to w tym było?
Hermiona dyszała ciężko, patrząc w twarz Snape’a z uwielbieniem. Raz po raz wzdychała z rozkoszy, nie mogła powstrzymać kilku jęków. Wiła się pod nim i wyprężała nieznacznie. Powietrze naprawdę wydawało się być nasycone ich oddechami. Cichutkie, szeptane słabym głosem wyznania miłości mieszały się z prośbami, które Snape starał się jak najlepiej wykonywać.
Nagle ciało Hermiony wygięło się w łuk. Najpierw nie mogła nawet krzyknąć, zamknęła tylko oczy i jęczała słabym od emocji głosem, po chwili jednak jakby głos jej wrócił i wrzasnęła cicho, gwałtownie. Jej ręce mocniej zacisnęły się na jego plecach, paznokcie wbiły się w jego skórę. Syknął z bólu. Wkrótce wszystko stopniowo ustało, tak jak ustaje burza i Snape opadł wyczerpany obok Hermiony.
Oboje leżeli nieruchomo, nadal oddychając szybko i wpatrywali się w sufit. Hermiona pierwsza odwróciła się do Snape’a, dotknęła delikatnie jego ramienia. Owinął ją szczelnie kołdrą i przytulił do siebie.
-Podrapałam cię, przepraszam.- szepnęła Hermiona, głaskając jego tors.
-Nie pierwszy i nie ostatni jak przypuszczam raz. Wolę mieć takie blizny niż blizny po zaklęciach Czarnego Pana. Przynajmniej mam pewność, że te blizny nie powstały, bo kogoś zraniłem.- uśmiechnął się.
Zadarła głowę i złożyła pocałunek na jego garbatym nosie. Pogłaskał ją delikatnie po włosach i odetchnął z ulgą.
-Sev?
-Tak?
-To było niesamowite.
-Domyślam się.
-Zuchwały jesteś.
-Nie zuchwały, bo mówię zgodnie z prawdą.
Pokręciła bezradnie głową.
-Nie mam siły się z tobą kłócić.
Zamknęła oczy, pocałowała skórę na jego torsie i zasnęła. Wkrótce i oddech Severusa uspokoił się, a Harry spojrzał na Rona, który wpatrywał się tępo w nagą Gryfonkę, spoczywającą w objęciach równie nagiego Nietoperza. Harry złapał go brutalnie za ucho i wyprowadził z sypialni. Wyszli na korytarz lochów.
-Słuchaj, Ronald, bo teraz strzelę ci kazanie w stylu twojej matki.- odchrząknął.-Trzeba się było o nią, kurde starać, kiedy miałeś szansę, a nie czekać nie wiadomo na co, czekać, żeby ci ją jakiś byle Nietoperz sprzed nosa zabrał! Teraz to sobie te swoje dobre chęci możesz gdzieś wsadzić!
Ron spuścił smutno głowę. Po chwili ją podniósł.
-Harry?
-Co?
-To chyba jednak w twoim stylu, to kazanie.
Harry pokręcił głową w milczeniu, poklepał kolegę po plecach i ruszyli korytarzem.
-Harry?
-CO?!
-Jak chciałeś udawać moją matkę, to tylko Ronald się zgadzało.
-Zamknij się.  


_______________________________________
Banalne, i to jak! Nie umiem opisywać takich scen, chciałam być śmieszna, ale nie wyszło ;-;

3 komentarze:

  1. Zostajesz nominowana do Versaitle Blogger Award na http://corkaczarnegopana.blogspot.com/ ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. idobelieveinmagic22 lipca 2013 23:23

    niesamowite, niesamowite, niesamowite. :D
    dobrze, że Harry i Ron to tak dobrze przyjęli. :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana,jakie to piękne!!!1!!!!!1
    Cudowne,fantastyczne. Twój Severus jest po prostu idealny. I ta Minerwa hagahagagah!!!!!1!1!111!
    Jesteś po prostu prześwietna! <3333333 ;*******
    Całuje rączki tworzycielki takich cudownych utworów literackich!
    ~Sadystka

    OdpowiedzUsuń