Imprezowa Granger, czyli Sevmione ze szczęśliwym zakończeniem dla "Gisi".
Hermiona
Granger bardzo się zmieniła ostatnimi czasy. Czy na lepsze? W pewnym sensie
tak. Była bardziej lubiana i popularniejsza nawet niż Parvati i Lavender obie
razem wzięte. Przechodząc korytarzem, większość chłopaków uśmiechało się do
niej porozumiewawczo i przyjaźnie. Dziewczyny mrugały do niej zapewne
przypominając sobie poprzednią imprezę. Ron znowu zaczął ją podrywać. Nie
potrzebowała go już. A wszystko przez to, że grzeczna Hermiona rzuciła książki
i stała się bardziej zabawowa. Każdy wie, że w Wieży Gryfonów średnio co kilka
tygodni odbywa się szalona impreza. Gryfoni to najbardziej impulsywni uczniowie
Hogwartu. Choć nie wszyscy. Wyjątkiem była Hermiona, ale jak widać i wyjątki
dopada chandra.
Zresztą,
nie mnie oceniać czy zmieniła się na lepsze, czy gorsze. Wiem jedno: z Panny
Wiem-To-Wszystko przerodziła się w Granger-Napijmy-Się-Jeszcze. Skoro mowa o
alkoholu. Ym… Trochę przesadzała. Można powiedzieć, że przebiła nawet Mistrza
Eliksirów, który przecież nie raz musiał być ratowany eliksirem otrzeźwiającym
przez Minerwę McGongall.
Co
spowodowało tą zmianę? To już nie żadna zagadka. Pewnego dnia, Hermiona, stojąc
przed lustrem, zauważyła, że właściwie niczego jej nie brakowało. Była ładna. Sama
w to nie wierzyła, ale stwierdziła, że nikt nie miał prawa się nią bawić jak
głupią, bezbronną dziewczynką. Wściekła na Rona, który właśnie w ten sposób
bawił się z nią jak kotek z myszką postanowiła się zmienić. Właściwie, to
ciekawe, że wszystkie wielkie przemiany dokonują się przed lustrem, prawda?
Tak,
więc książki zniknęły z jej półek. Przez pierwsze kilka dni jej przemiany nadal
uczyła się po nocach, tak, aby nikt tego nie widział, ale stwierdziła, że to
jej niepotrzebne. Panna Granger całkowicie zniknęła tak jakby nigdy jej nie
było, została tylko ta imprezowa Hermiona. Już nawet do nauczycieli zwracała
się z ironią, godną niemal Snape’a. Przez co zarówno na imprezy jak na szlabany
chodziła coraz częściej. Mimo to było niezłomna w dążeniu do swojego
nienagannego wizerunku Granger-Napijmy-Się-Jeszcze.
Osiągnęła
swój cel, jeśli chodziło o Rona, ale nie zaprzestała na nim. Ron jakimś dziwnym
trafem akurat teraz stwierdził, że są dla siebie stworzeni i, że powinni być
razem. Wyśmiała go. Naprawdę się zmieniła. W rozwydrzoną i wredną Gryfonkę.
Profesor
Snape zauważył tę zmianę wyraźniej niż inni. Od dawna przyglądał się Gryfonce,
która w pewnym stopniu przypominała mu samego siebie sprzed lat. Nie podobała
mu się ta zmiana w niej. To u niego spędzała większość szlabanów.
Spędziła
także ten, który tak bardzo zaważył na ich losach.
Snape
czekał na nią w swoim gabinecie, jak zwykle, siedząc przy biurku i starając się
skupić na sprawdzaniu esejów uczniów. Spóźniała się i dobrze o tym wiedział, bo
co chwilę rzucał ukradkowe spojrzenia na duży zegar, na ścianie. W końcu
odłożył pióro i westchnął głęboko. Splótł palce i załamał je. To był jego
paskudny zwyczaj. Potem położył dłonie na biurku i zaczął miarowo stukać
palcami w blat. Robił się coraz bardziej nerwowy i coraz częściej kierował
wzrok na zegar na ścianie. Nagle rozległ się dziwny dźwięk. Aż poderwał się z
krzesła. Potem otworzyły się z hukiem drzwi. I wpadła przez nie panna Granger,
prosto w jego ramiona. Nie musiał nawet zaciągać się jej zapachem, żeby
wiedzieć, że piła. Ba, nie musiał nawet specjalnie się jej przyglądać, żeby to
wiedzieć.
-Panie…
Sev…- wybełkotała.
Skrzywił
się.
-Granger,
jesteś pijana!
-A
ty przystojny!- mruknęła, oplatając go ramionami.
Znowu
rozległo się trzaśnięcie, a drzwi uchyliły się po raz drugi. Zza nich wychyliła
się najpierw srebrna broda, a potem przyjazna twarz Albusa Dumbeldore’a.
-Dlaczego
wszyscy wchodzą tu jak do siebie?!- ryknął Snape, próbując się wyswobodzić z
objęć uczennicy.
Dumbeldore…
czyżby on się zarumienił? Zachichotał jak nastolatka i mrugnął do niego
porozumiewawczo.
-Nie
chciałem wam przeszkadzać.- i zniknął za drzwiami.
-Nie!
Zaczekaj!- krzyknął Severus.
Dumbeldore
nie wrócił. Snape przeklął go w duchu za bezmyślność. Spojrzał na Granger i
odepchnął ją od siebie brutalnie. Upadła na podłogę, wygięła usta w podkówkę, a
jej dolna warga zadrżała niebezpiecznie. Jej brązowe oczy napełniły się łzami.
-Nie,
nie. Tylko nie płacz.- rzekł drżącym głosem.
Płacz
kobiety albo dziecka jakoś dziwnie na niego działał.
-To…-
pisnęła.-To mnie pocałuj.
I
zrobiła dziubek z ust skierowany w jego stronę. Pomyślał, że skoro i tak nie
będzie tego pamiętać… Zbliżył się do niej. Objęła go za szyję, przyciągnęła do
siebie tak, że spadł na podłogę i usiadła na nim okrakiem. Zaśmiała się jak
dziecko, zachwiała się, ale szybko złapała równowagę. Jej loki łaskotały go i
drażniły, a oczy spoglądały na niego zamglone i nieobecne. Chuchnęła mu prosto
w twarz. Skrzywił się i zmarszczył nos.
-Profesorze…-
zamruczała.
Zbliżyła
się do jego szyi i delikatnie ugryzła jego skórę. Wytrzeszczył oczy. Co ona
wyprawiała? Polizała zdecydowanie jego szyję, a potem znowu spojrzała na niego
z góry. Znów chuchnęła mu prosto w twarz.
-Jeżeli
się nie uspokoisz, zrobię ci krzywdę.- warknął ostrzegawczo.
-Chętnie.-
wybełkotała z głupkowatym uśmiechem.
Kilka
razy uderzył głową o podłogę, ubolewając nad jej stanem i chwilową głupotą.
Potem złapał ją mocno za ramiona i odrzucił na bok. Sam wstał i otrzepał się z
kurzu. Rzucił jej pogardliwe spojrzenie.
-Sev!-
pisnęła płaczliwie.-Zacznę płakać…
-A
płacz sobie, opoju. Jak to się odmienia? Opój…- machnął ręką.-Nieważne.
Poprawił
szatę i zamierzał odejść w stronę sypialni, żeby zatrzasnąć drzwi i spokojnie
zasnąć, ale rzuciła się na niego ponownie. Mocno go objęła i nie pozwoliła się
odepchnąć. Westchnął głęboko i wszedł do sąsiedniego pokoju. Położył ją na
łóżku i przykrył kołdrą. Spojrzała na niego błagalnie.
-Miałeś
mnie… miałeś mnie, no, pocałować…- wybełkotała. Język jej się plątał.
Severus
teatralnie przewrócił oczyma i cmoknął ją w czoło.
-NIE
TAK.- powiedziała dobitnie.
Usiadł
na skraju łóżka i delikatnie położył swoje usta na jej ustach. Wszystko, byleby
się od niego w końcu odczepiła. Zaśmiała się wrednie i pogłębiła pocałunek.
Wplótł palce w jej włosy i zaciągnął się zapachem Ognistej, która od niej biła.
Mimo alkoholu jej usta były słodkie i tak miękkie, że niemal nie miał ochoty
się od nich odrywać.
Odsunął
się od niej szybko.
-Jesteś
zalana. Idź spać.
Zamknęła
posłusznie oczy, a na jej ustach rozciągnął się błogi uśmiech.
Kiedy
otworzyła oczy uderzył ją niesamowicie silny ból głowy, jaki odczuwała. Starała
rozmasować sobie skronie, ale to nie pomagało. Kręciła głową gwałtownie, ale to
również nie przynosiło potrzebnych efektów.
-To
była chyba najcięższa noc w moim życiu.- mruknęła, nie otwierając oczu.
-Nie
tylko twoja.
Obok
niej leżał sobie Snape, a jego czarne włosy rozsypane były na poduszce. Był w
pełni ubrany i raczej się wylegiwał niż spał. Nagle zebrało jej się na wymioty.
Powstrzymała szybko to dziwne uczucie. Pamiętała dokładnie wszystko. Zawsze
pamiętała i to w osiemdziesięciu procentach przypadków sprawiało jej frajdę.
Ten przypadek akurat był w tych pozostałych dziesięciu procentach.
-Profesorze?
-Tak?
-Pocałował
mnie pan.
-Żebyś
dała mi w końcu spokój.
Odwróciła
się do niego i spojrzała w jego zimne, czarne oczy.
-Mam
wszystko gdzieś, mogę z powrotem być Panną Wiem-To-Wszystko-I-Jeszcze-Więcej,
ale pocałuj mnie jeszcze raz.- powiedziała jednym tchem.
Uśmiechnął
się złośliwie.
-Możesz
sobie dalej być imprezową Granger, ale proszę, nie przesadzaj.
Zbliżył
się do niej i pocałował ją delikatnie.
Zmiana
jednak przyniosła ze sobą coś dobrego.
__________________________________________________
__________________________________________________
Skoro dotarłeś/aś aż tutaj, prawdopodobnie to przeczytałeś/aś. Parę rzeczy do wyjaśnienia. Więc: opowiadanie jest krótkie i właściwie do niczego, pisane w nocy, kiedy to czekały na mnie trzy nowe, genialne odcinki mojej ukochanej Gry o Tron (Lannisterowie górą, You Gonna Hear Me Roar) i przede wszystkim upragniony sen. Starałam się, żeby to jakoś wyglądało, ale niestety wyszło jak wyszło. Nie wiem dlaczego w opowiadaniach coraz częściej upijam Mionę. Pisząc to słuchałam Upiora z Opery, a przy głosie cudnego Gerarda Butlera nie potrafię się skupić, ale, co za paradoks - bez niego też nie. Ostatnio w ogóle nie mogę pisać, to pewnie przez te dziwne sny i przez to, że cały czas chodzę wkurzona przez "Upiora Opery" i "Nędzników" (jakiś kretyn oba dzieła wypożyczył z biblioteki) i ogólnie jestem rozkojarzona, a jedyne co piszę, to Janine, czyli Javert/Eponine. Nawet nie chciało mi się pisać rozdziału na bloga. W każdym razie przepraszam za mnie. O, ironio, usprawiedliwienie dłuższe niż samo opowiadanie </3